Góry i morze – nie ma zbyt wielu miejsc na świecie, gdzie w ciągu niespełna godziny można przenieść się w wysokie partie gór, znad morza. I tu Grecja znowu zaskakuje. Rankiem żegnamy się z Alexandrini i wyruszamy na podbój Olimpu. Za cel obieramy oddalony o 50 km wodospad Enipeas. (https://maps.app.goo.gl/j4BupqVKQqaYp5VGA). W pełnej nieświadomości wyruszamy na drogę, prowadzącą w góry, naszym ponad 12-to metrowym zestawem. Asfalcik na dwa samochody początkowo łagodny na 20 kilometrów przed celem zaczyna się niebezpiecznie wznosić, początkowe 10 % robi się stromsze i stromsze. Można to śmiało porównać do przełęczy w Albanii. Stres rekompensują otaczające nas widoki. W dole zachwyca wybrzeże Riwiery Olimpijskiej i czerwone dachy zabudowań Lichoro. Z dodatkiem adrenaliny, nieświadomi, dojeżdżamy do … końca drogi!!! Nie pierwszy raz mamy podobną sytuację. Cóż przygody muszą być! Chłodna ocena sytuacji i zawracamy w szerszej zatoce do mijania. Góry Olimpu są wspaniałe, głębokie wąwozy, strzeliste szczyty, wodospady i niewiarygodna roślinność. Zapach przydrożnego, dzikiego tymianku powala nas na kolana, dosłownie i w przenośni. Nasz krótki spacer górski kończymy przy wodospadzie. Nie jest to monument, ale miło spędzić tu czas. Nie wiedzieć, kiedy zrobiła się 14. Kierujemy się w okolicę Salonik na zaplanowane miejsce. Po drodze robimy się głodni i przystajemy na obiad w napotkanej restauracji. Jedzenie jest wyśmienite. Na szczególną uwagę zasługują kotleciki z cukini, z serem i koprem. Gdy dojeżdżamy na wybrane miejsce na nocleg, okazuje się, że wjeżdżamy do jakiegoś lokalnego Władysławowa. Jak mawiał klasyk: „cóż trzeba się wykąpać i … jechać dalej”. I tak też robimy. Za nowy cel obieramy naprędce wytypowane miejsce o ponad godzinę drogi dalej, między „palcami”. (tak nazywamy półwyspy, Atos i Chalkidiki) Wybór okazał się znakomity, jedziemy o zachodzie słońca przez krainę, która można śmiało nazwać grecką Toskanią. Jedziemy przez małe wioseczki, winnice, pola lawendy, gaje oliwne… Na miejsce dojeżdżamy późnym popołudniem. CDN.
Bawaria – podsumowanie i trochę o karawaningu w Niemczech
W skrócie co było najlepsze i trochę moich przemyśleń o karawaningu. Podczas naszego wyjazdu do