Na wstępie zaznaczę, że osoby ciężko pracujące, o słabych nerwach, powinny zignorować ten post. Pozostałych zapraszam do lektury.
Po polskim śniadanku biwakowym i kawie opuszczamy wydmy i jedziemy leniwym tempem dalej na Chalkidiki. Za cel obraliśmy wysoko oceniana miejscówkę na P4N. Wjeżdżając na półwysep przemierzamy grecką Toskanię. Mijamy pola lawendy, plantacje winorośli. To tu to tam strzelają w niebo cyprysy. Białe domy, które mijamy, są zadbane z dachami w kolorze pomarańczowej cegły.
Po godzinie dojeżdżamy na miejsce. Niezastąpiona „Izabela” prowadzi nas do celu pod mostkiem. Tym razem naszemu wielorybowi brakuje 10 cm i musimy cofnąć dość stromym zjazdem. Mimo tych trudności odnajdujemy alternatywny dojazd i już bez przeszkód docieramy do celu.
Oczom naszym ukazuje się rajski widok. Schowana pośród wzgórz żwirowa plaża z wodą o kolorze turkusowym, jak na zdjęciach z Karaibów. To właśnie z uwagi na ten kolor wody, Chalkidiki, zwane jest Karabinami Europy. Już wiemy, że zostaniemy tu na dłużej, czyli ze dwa dni. Taką Grecję kochamy najbardziej.
Na obiad udajemy się do pobliskiej restauracji. Pełni obaw zasiadamy przy stoliku na tarasie widokowym. Gdzieś w głowie tłucze mi się teza, czym lepszy widok ze stolika, tym gorsza jakość jadła. Tu jest inaczej jedzenie jest smaczne, jednakże ceny jak na warunki greckie wygórowane.
Jestem tutaj: 40°15.1190’N 23°43.3690’E http://maps.google.com/maps?q=40.25198%2C23.72283
Kilka praktycznych informacji:
– Plaża Nikiti na początku czerwca jest wyludniona. Są na niej trzy baro-restauracje i sporo leżaków plażowych co świadczy o tym, że w sezonie może być tu tłok,
– o tej porze roku oprócz nas stoi 5 innych ekip z Europy, miejsca jest dużo, jednak część jest oddalona od wody o ponad 100m. Najlepsze miejsce jest na samym końcu lub przy wjeździe za „górką”,
– każdy pojazd/zestaw dojedzie.
Facebook Comments