Dziś będzie trochę o historii jednego wraku i wodnego świata z kolejną rajską plażą. Po części przypadek rządzi naszym losem. Tak było i tym razem. Dzięki mojemu ostatniemu postowi, wieczorem dołączają do nas Ewa z Dominikiem wraz z dziećmi, którzy właśnie zjeżdżali z Elafonisos. Gaworząc wieczorem przy szumie fal planujemy następny dzień. Całkiem przypadkowo odkryliśmy, że niedaleko naszego „zwykłego” miejsca postoju, znajduje się wrak tureckiego statku i znana rajska plaża. Takich okazji nie wolno przepuścić. Rankiem wsiadamy w „Nysy” i jedziemy do niedaleko oddalonego geoparku, koło którego znajdują się obie te atrakcje.
„M/V Kaptan Ismail Hakki”. to statek handlowy, zbudowany w Stoczni Gesan w Stambule w 1969 roku, o długości 30 metrów, masie 498 ton i wyporności 1032 tony. W swoim ostatnim rejsie przewoził 578 ton rudy żelaza i samochód. Statek prawdopodobnie zatonął w skutek przemieszczenia się ładunku, we wczesnych godzinach wieczornych 30 stycznia 1978 r. Dziś spoczywa w odległości 106 metrów od najbliższego brzegu, na głębokości 12 metrów. Lokalna legenda głosi, że dzięki staraniom pasterza, który przebywał w tym czasie w okolicy, nie było ofiar katastrofy. Pasterz rozpalił ogniska w jednym z najmniej dostępnych od strony morza zakątków wybrzeża, aby tam bezpiecznie skierować rozbitków, ratując ich przed uderzeniem ich łodzi o skalisty brzeg.
M/V Kaptan Ismail Hakki, należący do Deval Shipping Group, został nazwany na cześć szefa firmy, który przejął stery po swoim ojcu, kapitanie Hasanie, podczas tureckiej wojny o niepodległość (1919-1923). Kapitan ten zasłynął tym, że jako pierwszy w 1955 roku przerobił zbudowany w 1919 roku parowiec S/S Beyha na olej napędowy, zapoczątkowując nową erę w tureckiej marynarce handlowej.
Wrak od najbliższej plaży dzieli jakieś 300 metrów. Ale było po stokroć było warto pokonać tą odległość, żeby podziwiać ten podwodny zabytek. Krystaliczna, turkusowa woda, która nas okala sprawia, że mamy wrażenie jakbyśmy przemieszczali się w próżni w dowolnym kierunku. Woda w tej części Grecji ma iście Karaibskie barwy. Za następny cel obieramy podwodne ruiny miasta z epoki brązu, które są usytuowane niedaleko od przystani promowej na Elafonisos. Kolejny raz , bezskutecznie, wytężam swoją wyobraźnię, jak to mogło wyglądać. I można by czuć zawód ale Dominik namawia nas, żeby polatać dronem i poszukać…żółwi, które na Elafonisos mają swoje miejsca lęgowe. Wzbijamy się w powietrze i po krótkiej chwili Zygmuś odnajduje jednego z żółwi, który przemierza wody cieśniny. Takiej okazji nie mogliśmy zmarnować i tak oto udało nam się uwiecznić wyjątkowego mieszkańca tej błękitnej krainy. CDN…
Facebook Comments