W skrócie – nie możemy usiedzieć w jednym miejscu. Trochę geografii i rozpoczynamy zwiedzanie Kefalonii.
Kefalonia jest największą z wysp Jońskich. Sąsiaduje z ojczyzną króla Odyseusza, Itaką, na którą w powieści Homera bohater wraca po wojnie trojańskiej.
Kefalonia moim zdaniem bardzo różni się od sąsiedniej Lefkady, i to nie tylko wielkością, ale przede wszystkim różnorodnością. Zapierające dech krajobrazy towarzyszą tu na każdym kroku – chwila podjazdu i jesteśmy w uroczych dolinach wyspy, przenosząc się w górski krajobraz.
Przygotowując się do wyjazdu, zawsze zaczynam od wyszukiwania odludnych miejsc, do których można dojechać dużym samochodem. Zwykle wspomagają mnie aplikacje P4N, Grupy Biwakowej lub mapy satelitarne. Przemierzając później nieznane tereny, nie musimy tracić dużo czasu na wybór miejsca docelowego. Podobnie jest z atrakcjami, które znajdują się w miejscach, do których jedziemy.
Zwiedzanie wyspy zaczęliśmy od noclegu w miejscowości Agia Kiriaki. To piękne miejsce na postój i kąpiel w turkusowych wodach. Rankiem okazało się jednak, że zaczyna mocno wiać z północy i wody plaży wypełniają się grubą warstwą podmorskich roślin… Pomyślałem, że nawet się tu nie wykąpiemy. Nie trzeba było długo czekać – odpaliliśmy Nysę i pojechaliśmy na południowe wybrzeże.
Szczęście nas nie opuszcza i znajdujemy schowaną w skałach mikro plażę Lagkadakia. Dojazd jest łatwy i przyjemny. Od razu przekonaliśmy się, że wody otwartego morza Jońskiego mają temperaturę niższą o kilka stopni (24-25). Oczywiście, ciągle im daleko do Bałtyku, ale dają miłe orzeźwienie. Skaliste plaże mają tę zaletę, że jest co oglądać pod wodą. Kolory morza i podmorskie życie nigdy się nie nudzą.
Wieczorem dopadł nas głód i postanowiliśmy przenieść się na inne miejsce, gdzie według komentarzy jest niezła tawerna. Droga do plaży Avithos jest asfaltowa, lecz przy samej plaży bardzo stroma (20-25%). Przy aucie naszych gabarytów najbardziej niebezpieczne są jednak początki takich podjazdów, gdzie ogranicza nas zwis pojazdu. Dalej na jedynce nasz 170-konny Ford daje radę, jak obroty silnika są poza turbo dziurą. Dopóki się toczy pod górę, to nie ma problemu. Ruszanie to inna sprawa, bo w takiej sytuacji nierzadko pasażerowie muszą przejść na przód, żeby poprawić tarcie przednich kół. Najważniejsze w takich sytuacjach to zachować spokój.
Restauracja Sarris, do której dojeżdżamy, okazuje się jedną z tych, w której trzeba rezerwować stoliki z wyprzedzeniem. Podawane jest tu wino z winnicy właścicieli. Jako że nie byliśmy zbyt późno, udało nam się zająć jeden stolik zarezerwowany na późniejszą godzinę. Jedzenie w tym miejscu jest wyborne. Restauracja serwuje tradycyjne dania mięsne i owoce morza. Gospodarze są przemili i zapraszają nas do postoju na noc przy samej plaży. Nie korzystamy jednak z tego zaproszenia, obawiając się, że zahaczymy na początku podjazdu. Mała gimnastyka i udało mi się zawrócić na cztery razy na zboczu przy restauracji.
Jedziemy do kolejnej pinezki już o zachodzie słońca. To miejsce jest takie, jak lubimy – odludne i płaskie. Nasze Russelle będą mogły biegać luzem…(38.06754, 20.75579).
Następny dzień wita nas brakiem wiatru, odczuwalna temperatura natychmiast skacze, choć na termometrze jest 33 stopnie. Po leniwym poranku postanawiamy odwiedzić jedną z tutejszych atrakcji – jaskinię Melissani. Jaskinia Melissani to jedno z najbardziej znanych miejsc na Kefalonii, znane ze swojego niezwykłego podziemnego jeziora. Według mitologii greckiej, była poświęcona nimfie Melissani, która zakochała się w bogu Panie. Kiedy jej miłość nie została odwzajemniona, utopiła się w jeziorze. Jaskinia jest otwarta do zwiedzania do 15:30. Najmniejszy ruch jest tuż przed zamknięciem. Nam udało się wejść bez kolejki o 14:30.
Po zwiedzaniu udajemy się na północ, na jedną z najpiękniejszych plaż na świecie – plażę Myrthos. Gdy widzicie pocztówki z Kefalonii, większość pochodzi właśnie z tego miejsca. Do plaży prowadzi komfortowa, dwukierunkowa, stroma droga. Dziewczyny podpowiadają, że „…Jarek zawróciłby tu z przyczepą bez wyhaczania się…”
Myrthos zachwyca turkusem, skałami, wszystkim. O dziwo, nie ma tu o tej porze dzikich tłumów. Jest uroczo… Nic więcej nie będę pisał, niech obrazy mówią same za siebie…
**GPS:**
– Agila Kiriaki postój płatny 12 EUR za noc: (38.3091250, 20.4774040)
– Mikro plaża Lagkadakia: (38.176654, 20.351127) można zostać na noc bezpłatnie
– Avithos restauracja: (38.102674, 20.537854) można zostać na noc bezpłatnie
– Elios Proni: (38.06754, 20.75579) tu nocowaliśmy
– Plaża Myrthos: (38.3418860, 20.5356400) postój tylko w ciągu dnia
Facebook Comments