Dzień pełen wrażeń – podróżujemy przez góry, najpiękniejszą drogą w życiu i znajdujemy zaginiony raj.
Ten dzień zapadnie mi na długo w pamięci. Podróżowałem w życiu różnymi drogami: była Albania, trasa Transfogarska, Karpaty, Bikaz, byliśmy we Włoszech, w Norwegii, w Grecji na Peloponezie ale czegoś takiego nie widziałem. Początkowo droga była wygodna, szeroka, ale jadąc dalej i dalej robiła się coraz krętsza, węższa i stromsza, grunt, że asfaltowa! Czasem dwa pasy były tak wąskie że dzieci śmiały się, że są „hulajnogowe”, żeby za chwilę rozszerzyć się i być normalną drogą. Izabela pokazywała, że 60 kilometrów pokonamy w 90 minut i…. nie miała racji. Może motocyklem lub osobówką dałoby radę, ale nie tym blisko siedmio-metrowym domem na kołach, choć , muszę przyznać, że jego 170 konne serce radziło sobie dzielnie na stromych podjazdach. Jadąc górzystymi drogami mijamy setki uli, które rozstawione są gęsto na poboczu stromych dróg. Nasz przyjaciel Marek pewnie oniemiał by z zachwytu, widząc te latające skarby.
Po ponad dwóch godzinach „żygzaków” dojeżdżamy do krzyżówki na wstępie zaplanowaną plażę i… rezygnujemy. W dół 7-o kilometrowego stromego zjazdu, prowadzi wąska szutrowa droga, porośnięta po obu stronach krzaczorami. Nie bez oporu rezygnuję z tego zjazdu i zmieniamy plan na inne miejsce – plaża Mageiras.
Chciałoby się powiedzieć, że to koniec przygód i dojeżdżamy gładko do obranego celu i koniec. Niestety nie – było kilka alternatywnych dróg i Izabela nie mogla się zdecydować. Tymże sposobem zwiedziłem małe miasteczko, klucząc o 10 centymetrów obok zaparkowanych samochodów i wypatrując tu i ówdzie wystających niskich balkonów.
Zjedliśmy pyszny gyros w innej wioseczce, tarasując w niej, przy okazji, cały ruch, żeby na koniec zawrócić i obrać jeszcze inną drogę.
Finalnie trzymając się na rozwidleniach asfaltu dojeżdżamy na to, schowane pośród skał, miejsce. Niestety dojazd z uwagi na kilka bardzo ciasnych agrafek (jedna kamperem na dwa razy) i stromizny 10-15% odradzam tym, którzy poruszają się z przyczepą. W naszej subiektywnej skali trudności (dla kampera) dałbym 7/10, z uwagi na asfalt, dla przyczepy 10/10 (nieprzejezdne) z uwagi na zbyt ciasne zakręty.
Trudy podróży zostały sowicie wynagrodzone. Lądujemy na malutkiej plaży pośród skał. Oprócz nas w drugiej części plaży biwakują dwa greckie namioty. Podłoże plaży jest, dla kontrastu z poprzednią plażą, białe, dalej od wody składające się z drobnych kamyczków (takich jak u mojego sąsiada w ogródku ), czym bliżej wody przechodzące w ultra biały marmurowy piach. Tym razem poprzeczka została zawieszona jeszcze wyżej, chyba zostaniemy tu jeden dzień dłużej….
Facebook Comments