Na pierwszy postój dojechaliśmy w okolice Alexandropolis. Cisza spokój i śpiew ptaków. Ktoś zapyta dlaczego tu, odpowiem – nie wiem, bo w innych miejscach według prognoz miało padać? Jakby nad polskim morzem było coś podobnego, co weekend odwiedzały by je tłumy turystów, tu byliśmy zupełnie sami.
Nowy dzień przywitał nas łaskawie umiarkowanym zachmurzeniem i temperaturą powyżej 20 stopni. Okazało się, że stanęliśmy koło antycznego miasta Maronea – Maroni. Według legendy to syn Dionizosa, w towarzystwie Ozyrysa, postanowił założyć tu nową osadę, zwaną od jego iminia – Maronią. Według źródeł historycznych założył je Chios w 540 roku przed Chrystusem. Miasto to zasłynęło z wybornego wina, pachnącego nektarem. Okalały je mury miejskie o długości 10 kilometrów. Za czasów helleńskich kwitłła tu kultura, czego dowodem jest zachowany amfiteatr ze znakomitą akustyką. Później w czasach rzymskich wykorzystywano go jako arenę walk gladiatorów, czego dowodem są pozostałości murów okalających arenę. Powiem tak,…też kultura i rozrywka…
Facebook Comments