Okolice Patras – stały ląd przed wjazdem na Peloponez – ten dzień na długo zapadnie nam w pamięci, a to głównie za sprawą niezapomnianych widoków. Ale do rzeczy. Rankiem postanowiliśmy, że opuszczamy Riwierę Olimpijską i udamy się w kierunku Peloponezu. Planując wyjazd postanowiliśmy wjechać na półwysep, nie od strony kanału Koryckiego na wschodzie, ale od zachodu, od strony Patras. Do celu były do wybor2dwie drogi: jedna autostradą wzdłuż wybrzeża, druga – na przełaj przez góry drogą krajową. Jak myślicie, jakiego dokonaliśmy wyboru? Oczywiście opcja druga zwyciężyła prawie jednogłośnie. I tak, rzekłbym leniwie, bo o 13tej, po kilku kąpielach, poławianiu muszelek i partyjce ptaków, zbieramy nasz dobytek i wyruszamy na południe. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie jechaliśmy przez tak piękne krainy, Grecja ponownie nas zaskoczyła. Pokonując spokojnie kilometry, raz wspinamy się na zbocza gór, żeby za chwilę jechać na dół w dolinę i tak kilka razy. Jadąc, otaczają nas gaje oliwne, co jakiś czas mijamy strzeliste cisy i spokojne wioseczki, w których czas jakby się zatrzymał. Po drodze zatrzymujemy się na kolejną odsłonę kuchni greckiej, w górskiej Tawernie Miranda. Szef kuchni oferował wyborną jagnięcinę w towarzystwie polików wołowych i znakomitych pulpetów wieprzowych z cukinią i jakimiś tam kwiatami. Dania były tak znakomite, że odchodząc od stołu spieraliśmy się, co było najlepsze. Restauracja, jak na warunki Greckie, zachęca również cenami, bo za ośmio-osobowy obiad zapłaciliśmy 86 EUR. Z sytymi żołądkami, pokonujemy kulminacyjny etap trasy i zjeżdżamy na wybrzeże. To wita nas zachodem słońca. Droga prowadzi nas tym razem nad brzegiem morza, ukazując całą krasę zatoki korynckiej. Było by za piękne, bo na wybranej z mapy grupy biwakowej miejscówce, stoją znaki zakazu biwakowania. Zmuszeni jesteśmy stanąć na skalistym wybrzeżu 300 metrów od wybranego miejsca. Nie martwimy się tym jednak zbytnio, bo i tak jutro rano planujemy opuścić to miejsce… Jeden wniosek się nasuwa:, czasem podróż nie jest przykrym obowiązkiem, a może być przygodą. Warunek jest jeden, trzeba mieć odwagę, odkrywać nieznane. I to jest coś co tak lubię w karawaningu.. CDN
Bawaria – podsumowanie i trochę o karawaningu w Niemczech
W skrócie co było najlepsze i trochę moich przemyśleń o karawaningu. Podczas naszego wyjazdu do