Pierwszy przystanek na riwierze Olimpijskiej

Dwa tysiące kilometrów za nami i znowu budzimy się tak jak najbardziej lubimy – z szumem fal za oknami. W tym roku, z uwagi na plan wyjazdu, zdecydowaliśmy się jechać bez przystanków. Niezauważenie minęliśmy kolejne granice że Słowacją, Węgrami. Najbardziej obawialiśmy się granicy z Serbią w Horgos, gdzie w czerwcu, staliśmy ponad trzy godziny. Tym razem, po szybkiej analizie sytuacji, Dr. Google, postanawiamy jechać na przejście w Tompa. To był dobry wybór, i bez większych problemów, po półtorej godzinie stania i okazaniu paszportów, wjeżdżamy do Serbii. Nadłożyliśmy 20 kilometrów, zyskując kilka godzin postoju w słońcu. Kolejne granice z Macedonią i Grecją mijamy bezproblemowo. Poza paszportami, wjeżdżając do Macedonii, skrupulatnie sprawdzane są zielone karty. Na granicy Greckiej, tym razem kontrola bardzo pobieżna, policzone sztuki zaświadczeń o szczepieniu i droga wolna.
Grecja kolejny raz nas rozpieszcza, gdy za oknami ponad trzydzieści stopni, a na talerzu goszczą przysmaki „dziadka” z restauracji Aionos. Ludzi na Riwierze olimpijskiej dużo, jednakże napotkanych przyczep i kamperów znacznie mniej. Na kempingu Olimpos sporo wolnych miejsc. My na postój udajemy się na nasze ulubione miejsce na dziko, w Aleksandrini. Woda jest dużo cieplejsza niż w czerwcu, teraz ma około 28 stopni i daje miłą ochłodę w te upalne dni. Czas na relaks i planowanie dalszej podróży, no i oczywiście na planszówki, które stały się nieodłączną częścią naszych wypraw. Tym razem kolekcję naszych gier wzbogaciła Agricola. Wieczorem, łamiemy zasady i udajemy się do niedalekiej (45 km !) górskiej restauracji z „widokiem” (Ο Μανθος Ταβερνα). Są wyjątki od reguły, zajadamy się pyszną baraniną, w towarzystwie grillowanych papryk, cukinii i oczywiście greckiej sałaty. Widoki po drodze, jak i w restauracji zapierają dech. Droga, początkowo biegnącą przez bezkresne gaje oliwne, powoli robi się stromsza i stromsza, żeby w końcowym odcinku dać wycisk naszym dieslom. Ukontentowani, wracamy i możemy delektować się zimnym piwkiem w towarzystwie niekończącego się huku fal. CDN
Facebook Comments
Chwileczkę.... wczytuję mapę
Podziel się z innymi tym wpisem:
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email
Najnowsze wpisy