Po śniadaniu, czas na dalsze przygody i poznawanie tej wyjątkowej krainy. Jako, że po wczorajszej 32 km wycieczce dziewczyny nie spoglądają radośnie w stronę rowerów, od samego rana poruszamy się naszą bonanzą wzdłuż Narwii. Po przystanku na kawę w Dzikich, dojeżdżamy do Tykocina. Ta miejscowość, to ongiś jedno z głównych miast regionu, które było ważnym ośrodkiem handlowym tej części Polski. Co ciekawe ładowano tu dobra wyprodukowane na Podlasiu, jak zboża, dzięgć, węgiel drzewny, który barkami transportowano Narwią i dalej Wisła do Gdańska. Dziś wydaje się to niemożliwe, bo wody w rzece tyle, co kot napłakał. Za zasługi dla Rzeczypospolitej właścicielem tej miejscowości był Stefan Czarniecki, którego okazały pomnik zdobi rynek do dziś dnia. Miasto to było wielokulturowe o czym świadczy świetnie zachowana synagoga. I tak smakując pysznej żydowskiej kuchni podążamy dalej w kierunku Łomży. Po drodze trafia nam się kolejna perełka – dwór Lutosławskich w Drozdowie. Warto się tu zatrzymać, żeby takie miejsca nie odeszły w zapomnienie. Imponujący dwór w którym dziś działa muzeum przyrodnicze z malowniczym ogrodem. Na noc znajdujemy sobie ciche miejsce na rozlewisku, koło starej Łomży i uprawiamy łomżing…
Bawaria – podsumowanie i trochę o karawaningu w Niemczech
W skrócie co było najlepsze i trochę moich przemyśleń o karawaningu. Podczas naszego wyjazdu do