Podróżujemy przez północną Evię, będzie trochę prawdy o niektórych greckich miejscach.
Po dwóch nocach pobytu w przepięknym miejscu postanawiamy wyruszyć w dalszą podróż i eksplorację wyspy. Poruszając się początkowo szutrową drogą, nie bez problemu docieramy do następnej plaży. Jako, że nasz gabaryt ma ponad 3 metry wysokości, w jednym miejscu w ruch poszedł nieodłączny dwumetrowy sekator, żeby pozbyć się wysuszonych na wiór gałęzi, które zasłaniały światło przejazdu.
Później już po gładziudkim asfalciku mijamy kolejne miejscowości turystyczne. Brak tu dużych hoteli, widać, że turystyka bazuje na kwaterach prywatnych.
Podróżując przystajemy w Agia Anna na obiad. Po drodze dominuje górzysty krajobraz z licznymi stromymi podjazdami I zjazdami. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego. Poziom trudności 4/10 w naszej subiektywnej skali.
Widzimy jakich zniszczeń dokonały tu pożary dwa lata temu ale co pozytywne, przyroda radzi sobie z tym dobrze. Opalone kikuty sosen górują nad zielonym runem. Co ciekawe najmniej ucierpiały drzewa oliwne, a jeśli już to nowe pędy ochoczo wybijają koło spalonych pni.
Na nocleg obraliśmy wysoko oceniane miejsce na P4N (38,8378910, 23,4676110). Jak zajechaliśmy na miejsce to „…oczom naszym ukazał się las..las krzyży…”. Cytat z jednego z moich ulubionych filmów – „Nic śmiesznego” dobrze obrazuje sytuację tego miejsca. I tu nie chodzi o to, że na plaży było trochę ludzi ale Ci ludzie jakby nigdy nic rozłożyli swoje parasole i leżaki pośród wszechobecnych śmieci, popijając błogo kawę i zabawiając się z dziećmi. Jakby każdy z nich posprzątał te 10 metrów, wokół swojego leżaka, przywrócono by naturalne piękno tego miejsca. Jednak podobnie, jak wielokrotnie w Polsce, czekamy aż ktoś za nas rozwiąże ten problem…wrr. Jako, że oprócz nas nie było w tym miejscu żadnego innego auta kempingowego, poczuliśmy się trochę niepewnie spędzić noc na tym odludziu.(po co kusić los?)
Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i zacytowaliśmy naszego przyjaciela Jarka „… no cóż Piotruś tu to trzeba się wykąpać i sp…ć”. Takoż i uczyniliśmy.
Pół godziny drogi dalej znaleźliśmy opuszczony kamping nad uroczą zatoczką.Na miejscu pachnąca dobrym jedzeniem tawerna i port jachtowy. Stanęliśmy w stosownym oddaleniu od dwóch innych obcych ekip i spokojnie odpoczęliśmy po dniu podróży…Krystalicznie czyste wody tej ukrytej zatoczki mają temperaturę 26 stopni, pływając otaczają nas ławice sardynek…
Facebook Comments