Dolny Śląsk 2021 – dzień 2

Zamek Henryka, Zamek Czocha i czwarty trójstyk granic – czyli ciąg dalszy naszej przygody na dalekim, południowym zachodzie Polski. Jesienią dni potrafią być piękne ale zmierzch zapada zdecydowanie za szybko. W piątek rano budzimy się w iście zimowej scenerii. Szadź pobieliła całą zieleń dookoła, ach jak miło wypić poranną kawkę w takiej scenerii. Tak jak na Kaszubach można codziennie kąpać się w innym jeziorze, tak na Dolnym Śląsku można każdego dnia stać przy innym zamku. Nie inaczej było z nami. Zamek Henryka to myśliwski zamek z pięknym widokiem. Z wieży widać w oddali wczorajszy Chojnik i zasnutą porannymi mgłami, Jelenią Górę.
Będąc w tym rejonie nie można zapomnieć o najbardziej obleganym zamku Czocha. Dobrze, że byliśmy tu na 10tą, na otwarcie kas, bo o 11tej była pokaźna kolejka. Z zamkiem tym wiąże się wiele tajemnic, dziś nie wiadomo nawet kiedy powstał, czy w XIII czy XIV wieku? Długo by się rozpisywać o historii właścicieli do XIX wieku. Nas najbardziej zainteresowała jego historia bardziej współczesna, początku XX wieku, kiedy to zamek nabył zamożny niemiecki mieszczanin – Ernest Gut­schow. Ernest był bogatym przedsiębiorcą, który dorobił się fortuny na produkcji i sprzedaży cygar. Miał pasję i dysponował takimi środkami, że gruntownie przebudował zamek. Poukrywał w zamku liczne sekretne przejścia, ukryte komnaty i skarbce. Zgodnie z odnalezionymi zapiskami, do dziś odkryto ich zaledwie połowę (20). Zwiedzając zamek znajdujemy sporo symboli runicznych, wskazujących na powiązanie jego właściciela z lożą masonską. Początkowo zamek miał być „domkiem letniskowym” ale jak wybuchła zawierucha wojenna, Ernest wraz z rodziną, zamieszkał na zamku i żył w oazie spokoju prawie do końca okupacji. Zgromadził tu cenne dobra, obrazy, książki. Na początku 1945 roku, gdy Armia Czerwona, zbliżała się, schował najcenniejsze dobra w skrytkach na zamku i pozostawił go, na pastwę wyzwoleńczej Armii Czerwonej. Ten zabieg spowodował, że zamku nie zniszczono, a ruskie zabrali co mogli i go opuścili bez większego szwanku. To co pozostało przeszło na własność państwa socjalistycznego. Władze nie miały szacunku do prywatnej własności i rozdysponowały, co cenniejsze wyposażenie do odbudowy Warszawy. Tak oto pozbawiono zamku części marmurowych posadzek, zdemontowano organy z sali balowej itd. W takim stanie zamek pozostawiono na pastwę szabrowników na następne 7 lat, do 1952 roku. Ukryte skarby nie zostały najprawdopodobniej znalezione i gdzieś są schowane w zamku do dziś dnia. Obecnie zarządza nim Agencja Mienia Wojskowego. Prowadzi tu hotel i muzeum. Zamek został zaadoptowany do tych potrzeb. Dzięki temu są środki na jego utrzymanie i dalsze poszukiwania skrytych w nim tajemnic. W mojej opinii ta atrakcją wypada średnio, ale ocenę pozostawiam Wam.
Nie może zabraknąć o kulinariach. Otóż i tym razem nasze nosy nas nie zawiodły i trafiliśmy do wyśmienitej restauracji „Prowansja Nasza” w Olszynie. Wszystkie dania były znakomite, a nasz ekspert od pierogów ruskich (Zosia) powiedział, że przebiły one te ze Szczebrzeszyna. Prowansja Nasza ma naszą rekomendację i dodajemy ją do naszej mapy kulinarnej Polski. Jest jeszcze jedno miejsce zasługujące na uwagę smakoszy golonki – restauracja Popularna w Działoszynie. Goloneczka pierwsza klasa naprawdę polecam.
Na koniec tego przydługiego opisu chciałbym bardzo podziękować za zaproszenie i miłe spędzony czas u naszych przyjaciół przy listopadowym grillku. Dziękujemy i do zobaczenia.
Czas szybko minął i zahaczając o czeski Liberec wracamy ukontentowani do domu.
Facebook Comments
Chwileczkę.... wczytuję mapę
{50.829603,15.725416}
Podziel się z innymi tym wpisem:
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email
Najnowsze wpisy